Większość z nas przegląda Internet wzdłuż i wszerz, szukając czegoś, sprawdzając informacje (najnowsze bądź nie) lub po prostu ciesząc sie rozrywką. Zaglądamy przy tym na strony internetowe, które znamy, a także takie, które dopiero odkrywamy. Czasem przy tym znajdziemy coś, co uważamy za tak ciekawe, że aż palimy się do tego, aby podzielić się tym z innymi osobami, niekiedy ozdabiając to swoim komentarzem. Oczywiście, wyślemy to do rodziny, znajomych, może współpracowników (jeśli to coś, co przyda się w pracy... albo po prostu fajne memy), ale bywa też tak, że chcielibyśmy podzielić się tym z większą grupą osób.
Wówczas wielu takich "szperaczy" pomyśli o serwisach społecznościowych, gdzie ma nie tylko znajomych, ale też kontakt z osobami o podobnych zainteresowaniach, którym może się dany link spodobać, a oni podadzą to dalej. Pomińmy tutaj kwestię zyskiwania w ten sposób zasięgu - skupmy się na tym, że użytkownik wrzucający takie hiperłącze odczuwa satysfakcję, że podzielił się ze światem czymś, co uważa za wartościowe, zabawne lub po prostu przydatne. A czasami wręcz przeciwnie - wdaje się w polemikę z autorem, co może owocować konstruktywną dyskusją (choć czasami przeradza się w tzw. dramy).
Natomiast trzeba przyznać, że "klasyczne" media społecznościowe nie są stworzone stricte do dzielenia się linkami. Owszem, można w nich to robić, ale:
- taki link może zgubić się wśród wielu innych postów pisanych przez wiele osób (w tym tak prozaicznych, jak "z nieba przyleciał mój wielki przyjaciel, kiedy lądował, ja jadłem kanapkę"),
- algorytmy serwisu ograniczają widoczność postu, gdy ten zawiera link do zewnętrznego źródła, a także niekiedy nie pozwalają go podlinkować prawidłowo (przykład Instagrama, gdzie URL jest zwykłym tekstem - link trzeba podać w profilu),
- trudniej skategoryzować treść, aby dotrzeć do osób interesujących się daną kategorią (hashtagi pomagają, ale nie zawsze są wystarczające),
- w zależności od serwisu: trudniej śledzić wątek ewentualnych komentarzy, istnieje ograniczenie do liczby znaków itd.
Jednak istnieją serwisy, które skupiają się właśnie na tym, aby dzielić się na nich ciekawymi adresami i nie tylko - grafikami, informacjami czy zwyczajnie rozpoczynając wątek do dyskusji wśród zainteresowanych osób. Poznajcie typ portali, które klasyfikuje się jako social news lub bardziej w języku polskim - agregatorami treści.
Jak to działa?
Na początku może powiedzmy sobie, jakie są przykłady takich portali, gdyż czasem bardziej wyjaśnia to sytuację niż nawet najlepszy opis. Polski internauta z pewnością kojarzy dwie nazwy - Reddit oraz przede wszystkim Wykop. Nieco starsi użytkownicy globalnej wioski wspomną jeszcze choćby Digga. Oczywiście, to nie są jedyne przykłady, ale będą stanowić dla nas materiał demonstracyjny, gdyż właśnie o takich portalach dzisiaj będziemy rozmawiać, pokazując jednocześnie alternatywę.
Agregatory treści to serwisy, które pozwalają użytkownikom zamieszczać określoną treść. Zwykle są to linki do ciekawych artykułów, materiałów czy stron, ale nie tylko - mogą być to posty z ciekawą historią, wyrażenie opinii, pytanie do społeczności czy pojedynczy materiał audiowizualny. Na tym etapie można powiedzieć, że jest to coś w rodzaju znanego wszystkim z dawnych czasów forum dyskusyjnego, przy czym solą serwisu nie jest dyskusja, ale przeróżne znaleziska. Idąc tym skojarzeniem, wszystkie takie treści są grupowane w poszczególnych podforach, które różnie nazywają się się w zależności od serwisu (np. na Reddicie jest to "subreddit"), a dodatkowo mogą być szczegółowo poetykietowane w postaci np. hashtagów. To wszystko dodają użytkownicy, którzy w ten sposób odznaczają się w społeczności, a jednocześnie socjalizują się, co jest przecież ideą serwisów społecznościowych. Na tym etapie faktycznie niewiele może różnić się to od forów.
Jednak zmienia się to, gdy popatrzymy na to, co dzieje się z danymi treściami (wyjątkowo użyję liczby mnogiej, choć nie do końca jest to poprawne). Każdy materiał może być bowiem nie tylko komentowany przez społeczność, ale też oceniany za pomocą mechanizmu "podoba mi się/nie podoba mi się" (na Reddicie: update/downvote, na Wykopie: wykopanie/zakopanie). W ten sposób treść może zyskiwać na popularności i - w przypadku wyjątkowo dobrych ocen - być wyniesiona na stronę główną lub po prostu górę tematów w danym dziale. Oczywiście, ten stan nie utrzymuje się wiecznie - materiały mają swój "termin ważności" i zajmują z trudem zdobyte miejsce przez określony czas, później ustępując innym wiadomościom, nowszym i równie wysoko ocenianym. Biorąc pod uwagę fakt, że w wielu przypadkach takie serwisy pełnią funkcję informacyjną lub po prostu newsową, przestaje dziwić nazwa "social news" - to nic innego, jak społecznościowy serwis informacyjny, który pozwala w jednym miejscu udostępniać linki nie tylko do ciekawych miejsc, ale także bieżących wydarzeń, gorących wiadomości czy ważnych ogłoszeń. A ponieważ za przypływ nowych informacji nie odpowiada jedna osoba czy redakcja tylko duża grupa różnych użytkowników, którzy interesują się rozmaitymi rzeczami, to w ten sposób przekrój wiadomości jest (a przynajmniej powinien być) naprawdę szeroki i mniej doniesień zostanie pominięta.
Aby tego było mało, niektóre z tych serwisów udostępniają także funkcję mikroblogowania, a więc prowadzenia swoistego publicznego pamiętnika każdego użytkownika, w którym osoby mogą dzielić się swoimi wiadomościami niekoniecznie powiązanymi z danym "podforum". Niektórzy zatem powiedzą, że z technicznego punktu widzenia jest to serwis kompletny - nie dość, że są tutaj informacje, rozrywka, to jeszcze można traktować taki serwis jak Twittera/X czy Mastodona. Oczywiście, w praktyce to nie jest tak, że taki agregator zastępuje wszystkie inne serwisy, gdyż służy po prostu do czegoś innego, a pewne funkcje ma "przy okazji". Przez swoją dwoistą naturę nie dla wszystkich nawigacja po takich serwisach jest zrozumiała. A w ogóle niektórym lepiej dyskutuje się na portalach społeczniościowych o innym charakterze, przez co ci bardziej wytrwali stale się przełączają pomiędzy poszczególnymi social mediami.
Ale co jeśli powiedziałbym Wam, że istnieje projekt, który pozwala stworzyć "swój" agregator treści i jest naturalnie połączonymi z innymi serwisami w systemie społecznościowym?
Czy można mieć samemu taki portal?
Jak wiele pomysłów na takie serwisy, które powstają w sieci, także tutaj pojawiły się alternatywy. Niektóre skoncentrowane na konkretnych obszarach, mające nadzieję na powtórzenie sukcesu Reddita (swoją drogą, ani Reddit, ani Digg nie były pierwsze). Inne z kolei skupione na tym, aby otworzyć to rozwiązanie dla większej grupy użytkowników. Nie da się bowiem ukryć, że o ile Wykop czy Reddit są darmowe i wygodne, o tyle nadal są to przykłady systemów scentralizowanych, znajdujących się na serwerach konkretnych organizacji czy firm. Ma to swoje zalety, ale też wady. A dodatkowo niektórzy zwyczajnie chcieliby rozwiązanie, które mogą postawić na swoim serwerze (tzw. self-hosted) oraz upublicznić innym lub decydować, komu upublicznić.
Istnieją co najmniej dwa takie fragmenty oprogramowania do samodzielnej obsługi. Pierwszym z nich jest Lemmy, który powstał w 2019 roku i konstrukcyjnie bardzo przypomina Reddita. Jest darmowy, otwarty oraz możliwy do samodzielnego hostowania na wybranym serwerze. Jednak dzisiaj zajmiemy się tym drugim systemem, z którego możemy być szczególnie dumni, gdyż powstał w Polsce i zatacza coraz szersze kręgi. Mowa tutaj o /kbin, który zaczął swój żywot za sprawą Ernesta Wiśniewskiego na początku 2021 roku. Przez długi czas był on jedynym programistą i orędownikiem tego projektu, który jednak po niedługim czasie zyskał popularność i obecnie do współtworzenia dołączyła społeczność, podczas gdy Ernest mógł dodatkowo zająć się popularyzacją oraz koordynacją prac. O ile oba rozwiązania - Lemmy i /kbin - przedstawiają się jako podobne do Reddita, to nie brak głosów, że inspiracją dla /kbina w pewnym stopniu był też nasz polski Wykop. Funkcjonalnie te wszystkie serwisy są dość zbliżone do siebie.
Lemmy'ego i /kbina łączy jeszcze jedna rzecz - powiązanie z Fediverse. Wspominałem o tym, że aby korzystać z Reddita czy Wykopu trzeba na nim posiadać konto i nie można choćby skomentować linku będąc na innym portalu. Z kolei np. w /kbinie jest możliwe, żeby polubić lub skomentować wpis korzystając ze swojego konta na Mastodonie, Pixelfedzie czy Misskeyu. Choć fakt, że aby dodać link czy go podbić, już potrzebny jest profil w /kbinie... jakimkolwiek. Tutaj bowiem wychodzi kolejna cecha Fediverse, a więc rozproszony charakter systemu. Chcąc korzystać z funkcji charakterystycznych dla /kbina możemy robić to z dowolnej instancji, co umożliwia posiadanie małych "przyczółków", z których użytkownicy dyskutują ze sobą. Co prawda, podfora (nazywane tutaj "magazynami") są osobne dla każdego serwera, jednak są widoczne pomiędzy nimi, a w przyszłości pewnie pojawi się możliwość ich logicznego łączenia. Trzeba bowiem uczciwie rzec, że ten projekt nadal jest w fazie wczesnego rozwoju i chociaż już działa produkcyjnie, to zapewne zostanie dodanych do niego i wyszlifowanych wiele funkcji.
Do czego można to wykorzystać?
Takie samohostowalne rozwiązanie ma jeszcze jedną zaletę, przy której ponownie wrócimy do tematu forów internetowych. Wielu z nas pamięta bowiem, że nierzadko specjalistyczne serwisy z jednej strony miały właśnie portal, a z drugiej - życie na nich tętniło właśnie na forach dyskusyjnych, które były połączone z materiałami na głównej witrynie. W ten sposób stosunkowo niewielkim kosztem tworzyły się dość popularne fanowskie serwisy lub nawet te poważniejsze.
Rozwiązania typu social news nadają temu dodatkowy wymiar - może być to miejsce, w którym dana instytucja publikuje ogłoszenia i zachęca do komentowania lub zadawania pytań. Można wyobrazić sobie choćby urząd miasta, który zamiast na fanpage'u na Facebooku umieszcza ogłoszenia właśnie na swojej instancji /kbin. Funkcjonalność ta sama, ale jeśli dodatkowo użytkownicy mają konta w Fediverse, mogą od razu roznieść daną informację szerszemu gronu osób oraz wyrazić swoje zdanie. Tutaj słusznie może ktoś zauważyć, że przecież takie organizacje powinny korzystać ze swojej macierzystej strony do publikacji informacji. I tutaj zgoda - trudno wyobrazić sobie, aby choćby starostwo nie zaktualizowało swojej strony o news ważny dla mieszkańców. Natomiast trzeba pamiętać, że serwisy społecznościowe same w sobie stały się agregatem różnych treści i to tam ludzie najczęściej szukają informacji, czy tego chcemy, czy nie. A /kbin, z publicznie dostępnym API (choć ponownie - wymaga ono rozwoju), pozwala połączyć publikację na stronie z postem na instancji. Można też pokusić się o połączenie samych wątków komentarzy w ten sposób, tworząc iluzję jednego zintegrowanego systemu.
Zresztą, na marginesie - swoje instancje (choć akurat Mastodona, a nie /kbin) otworzyły już komórki rządowe kilku europejskich krajów - dokładniej Niemcy, Holandia oraz Szwajcaria. Dodatkowo, niektóre niemieckie landy również zainicjowały swoje serwery z już konkretnymi profilami ważnymi dla danego regionu. Z komórek pozarządowych podobnie uczyniła też brytyjska stacja BBC. Wynika to z chęci zapewnienia alternatywnych profili instytucji publicznych lub prywatnych w stosunku do Facebooka czy niekiedy Twittera/X ze względu na liczne wątpliwości związane z prywatnością danych oraz bezpieczeństwem korzystania z tych gigantów.
Wracając do tematu agregatorów treści i nadal przyrównując je do forów - ciekawym pomysłem jest wykorzystanie takiej instancji /kbina dla szkoły czy uczelni, aby zdynamizować rozpowszechnianie informacji o wydarzeniach w danej instytucji i choćby poznać zdanie studentów. Jeszcze bardziej interesującą ideą mogą być instancje naukowe, wiążące naukowców z określonych dziedzin w celu wymiany linków do najnowszych artykułów oraz dyskutowania nad badaniami. Gdyby każda uczelnia lub wydział miały swoje instancje, mogłyby skupiać swoich naukowców, a ci łączyć się w ten sposób z uczonymi z innych jednostek badawczych, korzystając z dobrodziejstwa Fediverse, jednocześnie posiadając dostęp do szerszej sieci, w celach pozanaukowych. Oczywiście, tak samo można by było postępować na Reddicie czy Wykopie, jednak umówmy się - nigdy nie były to portale dostosowane do takich obszarów, także z uwagi na to, że zwyczajnie muszą na siebie zarabiać i wyświetlać reklamy czy udostępniać pewne kwestie za dodatkowe opłaty. A /kbin, jako otwarte oprogramowanie, może w razie czego być nawet dostosowane do określonych zadań, łącznie z interfejsem, o ile komuś bardzo na tym zależy. Dodatkowo, upublicznienie takiego serwera może przyciągnąć osoby chętne do dyskusji o danych zagadnieniach spoza środowiska naukowego (lub zainteresować potencjalnych doktorantów).
Jednak nie musimy ograniczać się do poważnych zastosowań, choć dla niektórych to, o czym teraz będę pisał, jest śmiertelnie poważnym tematem. Mowa o sporcie, który - trzeba przyznać - na Fediverse jest traktowany trochę po macoszemu, a mimo to jest popularny i dzieje się w nim tak dużo, że człowiek może się w tym pogubić, obserwując różnych dziennikarzy w kilku miejscach. Aczkolwiek tutaj chciałem poruszyć inną kwestię i przyznaję, że będzie to trochę prywata. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, a jeśli nie - omińcie następne trzy akapity.
Internetowe dzienniki sportowe w Polsce (i nie tylko) są trapione przez dwa bardzo duże problemy, które uwidoczniły się szczególnie w ostatnich latach (mimo że wcześniej te niedogodności też istniały). Pierwszy to skupienie się na sportach bardzo popularnych kosztem dyscyplin niszowych lub po prostu mniej "nośnych", nawet jeśli reprezentanci danego kraju osiągają w nich sukcesy. Oczywiście, mam tutaj na myśli specjalne traktowanie piłki nożnej, która w większości przypadków zajmuje większość nagłówków na stronie głównej, nawet poza sezonem, kiedy piłkarze choćby wypoczywają na wakacjach czy polubili wpis. Nie mówię, że inne dyscypliny również tam nie widnieją, ale są to raczej okazjonalne sytuacje, jak mistrzostwa świata w danej dyscyplinie typu siatkówka, koszykówka czy lekkoatletyka. O tym, że np. w chwili, gdy to piszę, trwa Puchar Świata w rugby czy rozpoczął się sezon NFL raczej przeciętny czytelnik w popularnym serwisie sportowym nie przeczyta. O zdobyciu złotego medalu na Mistrzowstach Europy przez naszych siatkarzy (gratulacje!) media trąbiły, jednak szybko ustąpiły miejsca informacji o tym, kto zostanie nowym selekcjonerem polskich piłkarzy. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z czego to wynika. Po pierwsze, popularne dyscypliny są - niespodzianka - popularne i generują największy ruch, a ten jest potrzebny, aby takie serwisy na siebie zarabiały. Trudno się zatem dziwić, że jeśli 70% czytelników szuka informacji o piłce nożnej, 50% z nich o siatkowce, a 40% o żużlu, to więcej newsów i artykułów będzie dotyczyło tej pierwszej dyscypliny, gdyż to się "klika", co powoduje też częstsze wyświetlenie reklam. Co za tym idzie - redakcja jest tak skonstruowana, aby więcej osób było ekspertami z danej dyscypliny, siłą rzeczy ignorując inne obszary sportu lub traktując je po macoszemu.
Drugi problem jest jeszcze bardziej związany z klikalnością i jest to większa clickbaitowość newsów. Niedopowiedzenia, fragmenty w rodzaju "jest kandydat na selekcjonera", "to na niego stawia trener", "kuriozalny powód dyskwalifikacji", informacje z pogranicza sportu i świata plotek (vide przytoczone powyżej polubienie wpisu przedstawione jako "wymowna reakcja na wywiad") - to wszystko, niestety, generuje ruch, bo ludzie lubią interesować się życiem innych ludzi. A to jest coraz śmielej oraz perfidniej wykorzystywane, aby zmuszać ludzi do klikania, aby po trzech akapitach tekstu dowiedzieli się, że w sumie news jest o niczym. Straszna praktyka i uważam, że to próba robienia z ludzi idiotów, sztuczne pompowanie zainteresowania oraz utrzymywanie tylko pozorów poważnego dziennikarstwa sportowego. Zresztą, to zjawisko nie dotyczy tylko sportu i o ile pojawiają się próby przeciwdziałania temu łącznie z profilami, które ułatwiają nieklikanie w takie wiadomości, to przez jakiś czas ta walka będzie pewnie skazana na niepowodzenie.
O e-sporcie już nie piszę, gdyż jego sytuacja jest specyficzna - z jednej strony są to rozgrywki sportowe, a z drugiej jakakolwiek informacja w serwisie sportowym o meczach rozgrywanych na ekranie spotyka się ze sporą grupą osób uważających, że do sportu pasuje to jak wół do karety. Dodatkowo, ten obszar został zagospodarowany przez specjalistyczne serwisy... które jednak też skupiają się na pewnych grach, pomijając inne. Nie jest u nich to tak widoczne i perfidne, jednak także tutaj istnieje obszar do zagospodarowania dla miłośników turniejów w nieco mniej popularnych tytułach e-sportowych. I tak, clickbaity tutaj też się zdarzają, szczególnie w portalach będących pod egidą innej, większej kompanii medialnej.
Czy zatem ciekawą alternatywą nie byłaby instancja sportowa tworzona przez społeczność, złożoną z miłośników różnych (nawet małopopularnych, ale ciekawych) dyscyplin, którzy zasilaliby taki serwis wiadomościami ze swoich "dziedzin" i tym samym dający lepszy obraz sytuacji w świecie sportu? Właśnie w takim celu mógłby zostać wykorzystany /kbin, tym samym pozwalając też zainteresować ludzi bardziej niszowymi obszarami sportu, a nawet udostępniający miejsce na publicystykę prywatnych osób, dołączając do tego społecznościowe komentowanie meczów. Oczywiście, do rozwiązania jest kwestia wydajności takiego serwera - nie od dzisiaj wiadomo, że sport jest popularny i wywołuje ogromne emocje, przez co liczba postów mogłaby przekroczyć zakładane normy. Tym niemniej uważam, że jest to temat do zastanowienia się nawet przez redakcje sportowe, łącznie z dostosowaniem instancji do swoich potrzeb. Co za tym idzie, to rozszerzyłoby pulę użytkowników Fediwersum, którzy zaczęliby szukać kontaktu z osobami na innych instancjach i w serwisach w tym systemie społecznościowym.
W pewnym momencie wspomniałem o publicystyce - instancje /kbina to też niezłe miejsce na prowadzenie blogu. Co prawda, istnieją bardziej wyspecjalizowane w tym systemy jak np. WriteFreely, jednak także agregator ma solidny system i spory limit znaków, oscylujący wokół kilkunastu tysięcy na post. Jak najbardziej jest to miejsce na swoją twórczość internetową z pominięciem mechanizmu magazynów.
Istniejące serwisy /kbina
Posiadanie własnej instancji jest dostępne dla każdego, jednak nie da się ukryć, że jest to raczej przedsięwzięcie dla bardziej zorientowanych technicznie osób lub instytucji, który na takich specjalistów mogą sobie pozwolić. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że uruchomienie kontenera lokalnie zajęło mi ok. godzinę, z czego większość czasu minęła na pobieranie paczek. W przypadku poważnych planów poleca się standardową instalację, która pewnie potrwa trochę dłużej, ale też czas inicjalizacji zamknie się w jednym dniu. Oczywiście, inną sprawą jest utrzymanie i moderowanie takim serwerem, a także jego aktualizowanie.
Dlatego warto wspomnieć o instancjach, które już istnieją i w których można zapoznać się z mechanizmem. Tak, jak wspominałem wcześniej - większość serwerów jest ze sobą połączona w federacji, zatem wybór konkretnego serwera nie jest sprawą krytyczną. Także osoby posiadające już konto np. na Mastodonie mogą swobodnie obserwować magazyny z różnych instancji /kbinowych. Ich pełna lista znajduje się na FediDB, natomiast najbardziej popularne są:
- kbin.social - "oficjalny", największy agregator treści oparty o omawiane oprogramowanie.
- fedia.io - również duża instancja, na przykładzie której można zauważyć, jak działa federacja, gdyż materiały na kbin.social oraz fedia.io w dużej mierze się pokrywają. To efekt wymiany informacji.
- karab.in - oryginalna polska instancja, która jest trochę mniej dopieszczona niż kbin.social, ale to stan przejściowy.
- bin.pol.social - instancja zarządzana przez organizację Fundacja Technologie dla Ludzi, która ma pod swoją pieczą także m.in. obecnie wiodącą polską mastodonową instancję pol.social (obecnie największa w Polsce zaraz za 101010.pl), a także m.in. serwer PeerTube oraz Matrixa.
Przeglądając pewne zakamarki można faktycznie zauważyć, że oprogramowanie jest cały czas rozwijane - tu i ówdzie pojawiają się różne artefakty graficzne, są pewne szczegóły do dopracowania itd. Jednak tak, jak pisałem - software jest gotowy, działa i można konfigurować swoje instancje, dołączając tym samym do grona administratorów systemu /kbin. A lista następnych poprawek czeka w kolejce.
Trzeba przyznać, że tak, jak Reddit czy Wykop, tak /kbin nie dla wszystkich może być zrozumiały od początku - pojęcie "magazynu" może być trochę niejasne, nie wiadomo do końca gdzie dodawać posty, a także w jaki sposób użytkownicy poszukają i zobaczą nasze treści. To normalne i to zamieszanie w głowie mija dość szybko po korzystaniu z serwisu. Tym niemniej, w razie wątpliwości warto zainteresować się nieoficjalnymi poradnikami, takimi choćby jak ten.
Podsumowanie
Czy /kbin jest idealny? Absolutnie nie, ale twórcy zdają sobie z tego sprawę. Jest na tyle dobry, że administratorzy różnych instytucji, organizacji, redakcji, szkół, uczelni czy społeczności mogą myśleć o tym, czy nie jest to narzędzie, które mogą wykorzystać do lepszej komunikacji ze swoimi odbiorcami, bardziej rozpowszechnionych systemów newsowych lub łatwiejszej dyskusji specjalistów lub fanów na dany temat. Tym bardziej, że fanpage na Facebooku zawsze może zostać zamknięty przez Metę (co w przeszłości przytrafiało się różnym, nawet niebudzącym kontrowersji, podmiotom), a nad instancją /kbinową właściciel ma większą kontrolę.
Pozdrawiam i dziękuję - Jakub Rojek.